Uwierzyliśmy miłości Boga – tak chrześcijanin może wyrazić podstawową opcję swego życia. U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, ale natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie. Czy ja wierzę, że Bóg jest miłością?

W jednym z wywiadów z Jean Vanier zadano mu pytanie: To może dość szalone pytanie, ale czy wiedzielibyśmy, że Bóg jest miłością, gdyby Ojciec nie posłał nam swego Syna?  Przypuszczam, że nie. Dla Arystotelesa, który jako filozof sięgnął chyba najdalej, Bóg, Pierwszy Poruszyciel, jest samoistną przyczyną rzeczy, lecz równocześnie przyciąga cały wszechświat i jest źródłem jedności. Czy Arystoteles mógłby powiedzieć, że Bóg jest miłością? Według filozofa to bóstwo porusza świat, ale ono samo nie potrzebuje niczego i nie kocha, a jedynie jest kochane. Natomiast Bóg jedyny, w którego wierzy Izrael, miłuje osobiście”.

W Starym Testamencie zwłaszcza prorok Ozeasz ukazuje szczególną, bo namiętną miłości Boga do człowieka. Izrael dopuścił się „cudzołóstwa” to znaczy zerwał Przymierze. Bóg powinien był go osądzić i wyrzec się go. Cóż więc usłyszeliśmy w I czytaniu: Bóg mówi o swojej ciągłej opiece. Odwołuje się do obrazów dzieciństwa: noszenie na rękach, nauczanie. Opieka. Tak jak to czyni tato czy mama. Bóg także odwołuje się do ludzkiego doświadczenia miłości. Poprzez i to naturalne pragnienie bycia kochanym Bóg mi objawił, że nigdy nie przestaje mnie kochać. Jego miłość nie zależy od moich zachowań i  „Jakże cię mogę porzucić, Efraimie, i jak opuścić ciebie, Izraelu?… Moje serce na to się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności. Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu, i Efraima już więcej nie zniszczę, albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiem; pośrodku ciebie jestem Ja – Święty” (Oz 11, 8-9). Namiętna miłość Boga do mnie, jest zarazem miłością, która przebacza. Jest ona tak wielka, że zwraca Boga przeciw Niemu samemu, Jego miłość przeciw Jego sprawiedliwości.

Piotr Abellard zadał kiedyś pytanie: Powiedz, proszę, co ujrzał w tobie Ten, który nie potrzebuje niczego, a jednak chcąc cię pozyskać dla siebie, przezwyciężył tortury śmierci, tak strasznej i haniebnej?". Miłość jest czymś, co musi być przekazywane. Trzy osoby Boże oddają się sobie w miłości. Jest to coś tak intensywnego, że rodzi konieczność dawania samego siebie. Ewangelista Jan podkreśla dziś: „Jak Ojciec umiłował mnie tak i ja was umiłowałem”. Widzieliście jak was umiłowałem. Tak właśnie Ojciec umiłował mnie. Ojciec umiłował Syna całkowicie i radykalnie. Jest to zaproszenie by dać się kochaś tak jak Syn dał się ukochać.

Bóg pierwszy nas umiłował i nas miłuje. Jak zatem tę jego miłość odkrywać? To wydaje się być  przecież centralnym zadaniem naszego życia. Ciekawe podpowiedzi podaje papież Benedykt XVI w encyklice „Deus caritas est”. Według niego miłość Boga objawia się:

  • W historii miłości, którą opowiada nam Biblia, Bóg wychodzi nam naprzeciw, próbuje nas zdobyć – aż do Ostatniej Wieczerzy, aż do Serca przebitego na krzyżu, aż do objawień Zmartwychwstałego i wielkich dzieł za pośrednictwem których, poprzez działanie Apostołów, przewodził rodzącemu się Kościołowi.
  • w późniejszej historii Kościoła Pan zawsze na nowo wychodzi nam naprzeciw – poprzez ludzi, w których objawia swą obecność; poprzez Słowo, w sakramentach, w sposób szczególny w Eucharystii.
  • W liturgii Kościoła, w jego modlitwie
  • w żywej wspólnocie wierzących doświadczamy miłości Boga, odczuwamy Jego obecność.
  • W NASZEJ CODZIENNOŚCI – uczymy się również rozpoznawać Go w naszej codzienności.

Bóg pierwszy nas ukochał i nadal nas kocha jako pierwszy. Pozwala, że możemy zobaczyć i odczuć Jego miłość i z tego „pierwszeństwa” miłowania ze strony Boga może, jako odpowiedź, narodzić się miłość również w nas.

Spotkanie z widzialnymi przejawami miłości Boga może wzbudzić w nas uczucie radości, jakie rodzi się z doznania, że jest się kochanym. Ale nie tylko jest to uczucie. To spotkanie wymaga jednak również zaangażowania naszej woli i naszego intelektu. Rozpoznanie Boga żyjącego jest drogą wiodącą do miłości, a „tak” naszej woli na Jego wolę łączy rozum, wolę i uczucie w ogarniający wszystko akt miłości. Jest to jednak proces, który pozostaje w ciągłym rozwoju: miłość nigdy nie jest „skończona” i spełniona; miłość zmienia się wraz z biegiem życia, dojrzewa i właśnie dlatego pozostaje wierna samej sobie. Historia miłości między Bogiem a człowiekiem polega właśnie na fakcie, że ta wspólnota woli wzrasta w jedności myśli i uczuć, i w ten sposób nasza wola i wola Boga stają się coraz bardziej zbieżne.

W wyżej przedstawionym wywiadzie z Jean Vanierem pojawił się także i takie pytanie: ale czy jest możliwe, aby w tym życiu ktoś zbliżył się do tej Najwyższej Miłości, nie mając wiary i nadziei?

To tajemnica, ale coś takiego przydarzyło się Teresie z Lisieux. Kiedy miała około 10 lat, przeżywała silną chorobę psychiczną, nie mam wątpliwości, że był to rodzaj psychozy. Gdy leżała na łóżku w pokoju, w którym przebywali inni ludzie, nie mogła otworzyć oczu. Gdy pokój pustoszał, otwierała oczy. Był to więc lęk przed więziami z ludźmi potworny lęk, który wypływał stąd, że jako dziecko Teresa przeżyła kilka bolesnych rozstań: trafiła do mamki, kilka lat później (miała wtedy 4 lata) zmarła jej matka, później opuściła dom jej ukochana siostra Paulina. Przepełniał ją zatem potężny lęk i nie potrafiła nawiązywać kontaktów. Właśnie dlatego uciekła do świata psychotycznego. Dopiero kiedy spojrzała na figurkę Madonny i dostrzegła Jej uśmiech, odkryła, że jest kochana. Dużo później mniej więcej półtora roku przed śmiercią przeżyła kolejne rozstanie. Czuła się opuszczona przez Boga i wątpiła w Jego istnienie. Ale teraz mogła już znieść to opuszczenie. Wcześniej musiała się posłużyć psychotyczną ochroną, kryjówką. Teraz już nie, bo ujawniła się łaska. Widać zatem, że obecność Boga pozwala nam znosić cierpienie. U schyłku życia mówiła: „Wierzę, bo chcę wierzyć”. Kiedy schodzi się w głąb ciemności, wiara przestaje być uczuciem, a staje się cienką nitką, która spaja. Istniało w tej kobiecie jakieś najgłębsze pragnienie.To miłość kazała Teresie wierzyć.

 

 

 

 

 

 

 

Foto licencja CC0 (Pixabay)